niedziela, 16 sierpnia 2015

Gwara Czerska.

Gwara Czerska to konglomerat kaszubskiego-kociewskiego-niemieckiego.Specyficzny Czersk pod tym względem był i jest bardzo ...może teraz odrobinę mniej ale jednak.
Każdy wie co to laczki?..no oczywista obuwie domowe...z Czerskiem związane bo tu zawsze najwiecej ich robiono,dlatego też mieszkańców nazywano laczkarzami.Z innych słów miągwa czyli człowiek wiecznie niezadowolony ,marudzący..a rajzentasza ..czyli walizka ..torba podróżna...a na polu co rosło?ronkiel czyli buraki pastewne...i to jest rychtych...czyli dobrze ...prawidłowo .a gdzie ziemniaki się na zime przechowywało?...w sklepie..tak tak..aA jak ktos szpyty mył..to co?...czyli nogi A jak dzieciaki z ulicy sztrómla podniesli i palili ..to co?..oczywista niedopałek.A c oto był wurszt...no jasne ze kiełbasa..a jak chcemy drzewo pociąć to czym..żagą tak?a czym jest uczeń który sie uczy zawodu ..sztyft...tak?A jak ktoś ma buzkę pyskatą to co ..oczywiście frechowny.A mama nieraz mówiła gdzieś ty kiejtrował cały dzień..czyli gdzie latałem,biegałem.Na jabłka i gruszki do kanonika ..to szło sie na pachtę..czyli takie tam skubnięcie odrobine owocu ..hihi.
A znow blyrwa to znów pani nie całkiem ładna....a churchlać znaczyło chorowac ..kaszleć..i trzeba założyc cwyter...czyli swetr i durch czyli ciagle to samo..hihi.a na urodziny tata mi dawał geszenk czyli prezent..i gzuby się cieszyły czyli dzieci..ze lato ładne
A herszlag (zawał serca)mozna bylo dostać jak sie ducha zobaczyło ...a klaftowały(plotkowały)sąsiadki z ulicy...a kląpy to drewniane buty (bardzo modne w latach 70) kuńdy to łobuzy,cwaniaki...a lajsnąć(zafundować sobie..lub kupić) mozna bylo sobie nowe buksy(spodnie) a macoszki??to bratki kwiaty takie
luj – chuligan albo niechluj ...popraw spodnie bo wygladasz jak luj...a na placie czyli na piecu kuchennym mozna było obiad gotowac,Szneki z glancem czyli drożdżówka z lukrem tylko u Aszika ..czyli u Nitki na 21 Lutego,a jak dzieciak był rojber(niegrzeczny chłopak)to szneki nie dostał....a jak ktoś nie wytrzymywał w nocy z pęcherzem to robil w topek(nocnik).Gdy :szemrane" towarzystwo nie miało pieniezy na porządny alkohol piło brendkę lub dynks(denaturat)a gdy ktoś konczył prace to byl fajrabent lub fajrant..a jak się szło na pachtę na glubki(śliwki)to trzeba bylo uwazać a jak mama robiła kanapki do szkoly to były sztule ..lub mniejsze sztulki..tata zawsze mowil klapsztule.
Jak wyjść w zimny dzień to trzeba ubrać jupę lub lżejsza jupka czyli kurtkę..i trzeba było uczesać klatry czyli włosy(długie u chłopaków w latach 70)a jak się wykonało pracę bardzo dobrze to było korekt..a iść na lofry to włóczyc się się...albo się miało smaka ..czyli apetyt,chęć na coś ..ale się okazało że był sam myst ..czyli byle co.
Oj sporo tego ale aby się tych słów nie zapomniało trzeba o nich pisać,to nasza historia ,nasz czerski dom.
a np..ajntop czyli takie danie jednogarkowe ,obfite w warzywa ,mięso..jak mama prała a nie było czasu na obiad to takie robiła,a jak się na grzyby szło ,to zawsze było duzo czarnych łebkow...czyli podgrzybków,mniej były szanowane..ale jak nie było co to i te zbierano..(oczywista w mych czasach naprawdę było duzo grzybów)na niedzielę mama kucha piekła czyli drozdżówkę z kruszonką czasem jeszcze "bogato"lukrem polewana,ja bardzo lubiłem takiego kucha przekroic i masłem posmarować..pycha!.knap to był już taki wiekszy chlopak ..ale był tez szur mały.
Szypą wrzucało się węgiel,czyli taka łopatą lecz

nie do kopania ale np do wrzucania piasku..wegla..ale do węgla tez słuzyły gachle ale nie tylko np jeszcze do wrzucania ziemniakow czyli bulew..czyli takie jakby widły z zaokrąglonymi końcówkami..a do kopania był szpadel...aby sznurek był naprężony to musial być sztram i aby go naprężyć trzeba było go nasztramować...a gdy ktoś oszczędny i zbiera kasę to znaczy iż szporuje..a jak coś jest za trudne to ..nie jest tak ajnfach....a jak łancuch spadł; w rowerze to keta spadła

    a to kawał kucha....czyli drożdżówki.Bardzo bym prosił o opinie, czy aby nie mylę się w tym słownictwie.
Czasem na człowieka nadużywajacego alkohol mowiło sie ochlapus...a zasmażane ziemniaki to krylki...a oplachander to włóczykij który wiecznie gdzieś wędruję...a znów polterabend to dzień przed ślubem gdzie przychodzą znajomi ,sąsiedzi ..i tłuką szkło na szczęście....a puf to był dom publiczny ,ponoć taki był taki na Dworcowej tam gdzie kiedys był hotel a teraz biblioteka..no ale to ponoć przed wojna było....stóf to było takie naczynie do wody ale nie tylko..w ogrodzie sie podlewało szlauchem..czyli wężem ogrodowym...ładne ślipia to ładne oczy...winkiel to był takie narzedzie stolarskie ..ale winkiel to też róg.."wygladać np..za winkla"a jednak krylki to ziemniaki w mundurkach ..eeech pamięć.
Najblizsza okolica to był fyrtel..np ..Czersk to mój fyrtel....a gladiole kwiaty takie to mieczyki...dzieciaki strzalały z cympletek(tylko Rogański zawsze miał)czyli kapiszony...a jak wszystko było komuś jedno to ganc pomada...a przy drodze boza męka to kaplica przydrozna..lub krzyż...a ubikacja na podwórku to sracz
 ..hihi no tak.....albo "no knapy teraz was w cugle weżmiemy"...czyli dyscyplina będzie zastosowana...się niosło coś cięzkiego to tachać trzeba...a podpis złozyc np na dokumencie to szrajbka albo szrajbnąć..okulary to bryle...a badówki to kapielówki..a margaretki to stokrotki...szałerek to komórka na wegiel i drzewo...a hebel to stróg stolarski..a majsel to przecinak a jak coś było krzywe to zwinklowane było..krajca ..lub krajc żaga to piła tarczowa..a bormaszyna to wiertarka z udarem ...a story to zasłony na okno...ufff ..a tego sporo jeszcze a jeszcze jest ..a tato na czekolade mówił szokolada...i halbka to byla ćwiartka wodki a halba pół litra..bratkartofel wiadomo że zasmażne ziemniaki a bratwurst to znów pieczona kiełbasa aa jak ktos chrochla to ma kaszel....a diabeł to był diacheł..a dukane bulwy to puree ziemniaczane..a dycht to dobrze...a farflocle to takie paprochy np..w wodzie..a guła to indyczka albo nierozumna kobieta..a na gwiazdkę przychodził do dzieci gwiazdor.
Dekiel ,przykrywka, wieko; głowa "weż się walnij w ten dekiel",a jak ktoś gotowy to jest fertiś..a kubaba to pieprz czarny nie mielony..na 21 Lutego była tania jatka czyli sklep mięsny z mięsem 2 jakosci jesli nie 3..ale była też skopowina ..czyli mięso z koni...chabanina czyli te dwie jakości razem wzięte czyli mięso gorszej jakości..a szpycka to była taka lufka ,szklana porcelanowa ,drewniana,plastykowa ..do palenia papierosów.a na westfalkę to były dwie nazwy ..jedna na kuchnie na węgiel ..a druga na rodzaj kanapy
a brodkasta to był pojemnik na chleb a tryfta - wąski przejazd lub przejście między budynkami lub posesjami....a jak knyple ..to takie kawalki drzewa do palenia ..krotko przycięte aaa a ciafrotanie to takie gadanie bez przerwy...a znów butwa to pleśń a byksa to znów puszka a barchany to ciepła bielizna na zimę np.a leśny to leśniczy był.

a to kolejka po chleb na wsi...i tak czasem bywało..jak raz dziennie tylko dowozili i to jeszcze nie za duzo...a chleb musiał być..













7 komentarzy:

  1. Mało Pan napisał.Zasiadłam do czytania-a tu zaraz skończyć musiałam i to wówczas gdy zaciekawiło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze przed pierwszą wojną światową i tuż po niej w co drugiej chałupie w Czersku produkowane były laczki. Czerszczanie jeździli po okolicznych wsiach i je sprzedawali. Przylgnęło wówczas do nich określenie "laczkarze". Laczken City lub Laczken Dorf .

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobre i śmieszne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kubaba to ziele angielskie

    OdpowiedzUsuń
  5. od dawna twierdziłam,że mowa w Czersku jest specyficzna.dobrze,że Pan je przypomina. Co zrobić żeby zachować go w pamięci?. Ma Pan jakiś pomysł?Jeszcze są mieszkańcy, którzy tak mówią.Mój mąż jest z Czerska i kiedy tam byliśmy to dochodziło do wielu zabawnych sytuacji związanych z ich słownictwem, np.gdy mówili ,,szport musi być'' to myślałam o sporcie a chodziło o żarty,zabawę.Pozdrawiam.hana11@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Józef Aszyk prowadził piekarnię na Młynskiej. Po jego śmierci, piekarnię prowadził jego krewny Piotr Nitka.

    OdpowiedzUsuń