Święta
No i po świetach !....obecnie bardzo skomercjonalizowane,już po "Wszystkich świetych"się praktycznie zaczynające(mowa o sklepach oczywiście)a kiedyś??..ooo..sporo by pisać..przede wszystkim zapachy od pasty do podłogi do kiszonej kapusty,od zapachu ryb do zapachów ciast rózniastych,wszystko to mieszało się na świąteczna atmosferę i na oczekiwanie..na co?no na prezenty oczywiście! jakby inaczej...a oczekiwanie zabijało sie lepieniem łańcuchów na choinkę,kolorowych wycinanych "gwiazdorów",gwiazdeczek oblepianych sreberkiem po czekoladzie i lataniem po sklepach za lametą srebną na choinkę...Choinkę przynosilismy z rynku,kilka dni przed Bozym Narodzeniem na rynku można było kupić ,sprzedawali je pracownicy z nadleśnictwa.Niebagatelną sprawą były też tzw."paczki"z zakładów pracy na nie czekalismy chyba bardziej niż na te domowe bo więcej było słodyczy ,pomarańczy a w domowych to różnie bywało.czasem ledwie ,ledwie starczało na zrobienie świąt..czasy były trudne.Jak w rodzinie było 6 osób(u nas) i tylko ojciec pracował to cudów nie można było oczekiwać,ale i tak gdy wszystko robiło się w domu od ciasta wszelkiego rodzaju tj.babki piaskowe,drożdżówki,pierniki i ciasteczka które były pieczone duzo wczesniej i przechowywane były w płóciennych workach i takie ciasteczka mogły leżeć bardzo długo.Dziś wszystko kupne, nafaszerowane chemią i w smaku wszystko prawie na jedną nutę,nawet teraz czekolada już nie smakuje jak kiedyś..słodka przerazliwie,prawie bez zapachu...a kiedys!jak mama otworzyla tabliczke czekolady to zapach w calym domu.
Ryby były przyrządzane na masę sposobów a to sledzie w smietanie lub smazone a potem w occie(taka zalewa specjalna)rolmopsy,karp smazony i w galarecie,ryby za komuny specjalnie drogie nie były,więc ich na wigilię zawsze duzo było,Z mięs i kiełbas to zrazy(eeech ten smak i sos!!)wszelakie rolady mięsne i sztuki mięsa pieczonego(jeszcze mi ślina cieknie na te smaki)a to wszystko dzięki pomysłowości mojej mamy,niby cięzko było z mięsem ale zawsze cos tak pokombinowała że to wszystko takie bardzo smakowite było.Pamietam jak ojciec z Gdyni kości wieprzowe przywozil z nieobranymi kawałkami mięsa..skrobali to z mamą i mielili na grubo i robili kiełbasy i to jakiee!!a co tłuściejsze rzeczy to do bigosu a taki bigos z 3-4 dni sie gotował ale potem to naprawdę był bigos gdzie mu do dzisiejszych gdzie kapusta na talerzu a mięso po lesie lata ..hihi...Nowy rok..hmmm...z nim to roznie bywalo....pamietam jeden sylwester gdzie o połnocy budziły nas huki wystrzalów....tak ..tak spaliśmy ,zero imprezowania wtedy było.Ale to był tylko chyba jeden taki rok...bo tak co pamietam to było u nas bardzo hucznie,zbierała sie cała rodzina...wszelkiej maści wujkowie i kuzyni i bawili się wszyscy do rana.Jako dzieciaki mało nas interesowało to co sie dzieje w domu a to co się dzieje na podwórku...to było najwazniejsze!...nie tak jak dzis gdzie materiałow pirotechnicznych jest masa kiedys było bardzo ubogo po d tym względem.Oczywista każdy z nas zbierał pieniadze na "korki"od Rogańskiego i cympletki...a starsi kombinowali karbid i puszki i z tego strzelali...ale to było niebezpieczne baaardzo...i pamiętam iż chlopaki robili kusze na wentyle od roweru..wkładali w to zapalone zimne ognie i strzelali z tego...ale przestali w pozniejszych latach jak od tego zapaliła sie na Tucholskiej szopa z węglem z drzewem(sprawców oczywista nie wykryto)Nowy rok kojarzy mi sie tez z dobrymi filmami jakie wtedy były wyświetlane w TV...jak dziś pamiętam westerny "7 wspaniałych"czy też"Winchester 73"oglądaliśmy to z wypiekami na twarzach...eeeech niezapomniane filmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz