poniedziałek, 4 listopada 2013



Szkoła.


Chcąc pisać o tych latach , nie sposób zacząć od szkoły...wiadomo szkolne"zielone lata "pozostaną najpiękniejsze.Jak już pisałem edukację rozpocząłem w dawnej szkole żeńskiej(przed pierwszą wojną światową ...oczywiście...)czyli dzisiejszym bydynku liceum, Budynek robil ogromne wrażenie...wydawało mi się to... baaaardzo wielkie wszystko...dookoła tyle ciekawych rzeczy..jakieś globusy ,mapy, czarne wielkie tablice.
Pierwszą moją wychowawczynie mało co pamiętam...ale wydaje mi się iz była to Pani Koprowska(głowy nie dam)w pózniejszym okresie była to Pani Pełka,niesamowita kobieta, z wyczuciem podchodząca do dzieciaków...budziła zaufanie.Tornister miałem jak wiekszość brązowy i zrobiony z tektury(tak...tak)byłem z niego taki dumny tak że dwie noce przed szkołą miałem wszystko spakowane i położone przy łóżku...a elementarz każda strona po stronie była dokładnie oglądana..i chcialem juzzzzżż czytać!ale niestety..musiałem troche poczekać i teraz wiem po latach że właśnie wtedy połknąłem bakcyla czytania.W końcu to książki dały mozliwośc przeżywać przygody,wędrować po nieznanych krajach ..pokochać historię swego kraju (ale nie tylko)uczyłem się jeszcze z elementarza Falskiego.Na podręczniki składało się: elementarz ,książka do matematyki i chyba coś związane z przyrodą...żadnych ćwiczeń ! plus zeszyt w kratkę i w linie(wąskie)no i pióro z stalówką (zawsze miało się więcej)i oczywistaa!! piórnik! drewniany z drewniana roletą a w nim właśnie te przybory ..oczywista jeszcze kredki ,olówki.plastelina(nie wiem czemu ale zapach plasteliny zawsze mi sie kojarzy z tą pierwszą klasą)aaaa..!! jeszcze blok taki duzy rysunkowy na 20 kartek ktore potem mozna było dokupić w ksiegarni(20gr sztuka)...no i wycinanki, klej w słoikach po ktorym fartuch szkolny był nie do poznania.Oczywiście rozpoczęcie szkoły to też pamiatkowe zdjecia..u mnie jakoś sie nie uchowały..ale dostałem zdjęcie bliskiej mi osoby jak rozpoczynała nauke w szkole...fakt z niedzwiedziem ..ale co tam! ważne że dziewcze szczęśliwe....mimo wszystko niedzwiedzia skarpetki biją wszystko..hihi


Jeszcze w tym samym roku przeniesliśmy się do nowej szkoły na ul.Dworcową,nim poszliśmy były rady i zalecenia co nam wolno a co nie......więc nie wolno było ścian dotykać,nie mogliśmy się oddalać od swoich klas na przerwie aby się nie pogubić...taaa ..to naprawdę dla nas był imponujący gmach,poprzedni był też wielki ale ten to porażał jasnością..było wszędzie bardzo jasno..obrazy na ścianach na korytarzach(i daje słowo że nie były zdjęcia ale oryginalne obrazy,,,są jeszcze?)łazienki czyste z ciepłą i zimną wodą..to naprawde był dla nas szok cywilizacyjny..Pierwszym dyrektorem był Pan Perdenia..sprawiał wrażenie wiecznie zalatanego..wszędzie go było pełno ...a zresztą może mi sie tylko tak wydawało.
Wchodziło się do szkoly po schodach...a pozniej przez szatnie pod schodami i chyba to było najrozsądniejsze  po drodze były szatnie ....każda klasa miała swój box któy był zamykany na kłódkę na czas lekcji..kapci chyba wtedy sie nie nosiło...a może tak??nie wiem..zapomniałem...wiem tylko że na w-f  to trzeba bylo mieć..Tam gdzie były szatnie były też dwie pracownie techniczne ..jedna dla chłopcow druga dla dziewczyn...nie były razem te zajęcia prowadzone.Na samym dole była tez stołówka i kuchnia..koło ktorej wychodząc z szatni sie przechodzilo na parter.
Jak bylo zimno i deszcz na dworze to przerwy były na korytarzu..tzn.chodziliśmy w kółko dookoła korytarza...a w srodku kółka nauczyciele zazwyczaj dwoch pilnowało porzadku aby nikt nie biegal..albo gdzieś tam nie siadał...dla mnie to było mordęgą takie lażenie w kółko Macieju...kombinowaliśmy jak tu sie urwać do Landusa na "leonka"(Napoleonka)..ryzyko było diabelne!..w razie wpadki w najlepszym wypadku byl porządny ochrzan..w najgorszym jak np..zlapał nas Kukliński albo Włoch to wsmarowane i to ostro..z reguły każdy dostal w pysk ..podziękował i wiedział już gdzie ma zmykac...tak tak ..wtedy nikt sie nie patyczkowal z rozbuchana młodzieżą..Kary cielesne to była normalność..wiązało się to również z tym iż było takie przekonanie że nauczyciel to drugi rodzic,nigdy nie było warto skarżyć się w domu iż się oberwało...groziło to powtórką tym razem od rodzica...tak... tak..rodzice byli prawie zawsze przekonani że skoro dostał to zasłużył..zaufanie do nauczyciela i wiara w to że postapił słusznie było bardzo duże u rodziców.

Z przedmiotow których od samego początku nie cierpiałem to była matematyka...cyfry i wszelakie z nimi kombinacje nie przemawiały do mnie..tabliczki mnożenia nauczyłem się absolutnie na pamięć..a tylko dlatego aby mieć świety spokój i czas na ksiązki i luzik na podwórku....czyste wyrachowanie.Najbardziej lubiłem język polski i lekcje plastyki...pózniej pokochałem historię..a to też za sprawą pana Kuklińskiego..bo on nie prowadził lekcji wg,jakis schematów...nie!...wchodził na lekcje i opowiadał..tak opowiadał!!...i nawet najwieksze rozrabiaki pogrążali się w jego opowieściach..fakt! jak się wściekł to klękajcie narody..ręke miał mocną aż wszystko luzowało sie pod kopułą..hihi..ale jak opowiadał to nie było lepszych.W damskim wydaniu to podobna była pani Smyk..złota kobieta..energiczna ..lubowała sie w tym że lubiła boksować po ramionach..tak!!..jak człowiek otrzymał taki cios ...dziwne, ale nauczanie jakoś lepiej wchodziło,Słynna była  też z tego że jak dwóch podpadło to jeden drugiego musiał bić po tyłku takim wielkim liniałem..mam nadzieje że pani Smyk się nie obrazi o te wspomnienia...ale tak było..Gdy dyrektorem został pan Sikorski ..(mówiliśmy na niego "Jaś")to on dostał miano najwiekszej ręki ..oczywiście do karania co niektórych uczni..Pamiętam jak po skończonych lekcjach zbiegało się z 2 piętra na dół do szatni z szybkością błyskawicy..wpadłem raz wprost w objęcia "Jasia"..jak mi śmignął..w twarz to od razu złapałem grzeczny kierunek..tylko raz tak się wpakowałem..unikałem go potem jak ognia..miał facet parę w łapie nie ma co..dziś to absolutnie nie do pomyslenia..zaraz byłby prokurator ,obrońcy praw dziecka itp..ale mysle że byłoby mniej dzieciaków z ADHD gdyby był respekt do nauczycieli a mamusie zamiast pitolić o bzdurkach przylałaby takiemu klapsa..to wiedziałby gdzie jego miejsce w szeregu.












2 komentarze: