wtorek, 22 października 2013

Świetlica ZPD(tartak)..plus łażnia miejska.



Mama mówiła..."jak się nie będziesz uczył to będziesz na tartaku zasuwał i drągi kulał".....taaa....dziś to nie byłoby takie złe,byle ta praca była no i żeby tartak był.Tartak tak naprawde nie był najgorszy..dawał prace miał swoja świetlice no i robił "gwiazdke"dla dzieci(dzieciaki czekały cały rok na tą chwile)miały też dzieciaki kolonie i obozy w całym kraju...gdzie tam by pojechało dziecko gdyby nie tartak...nie byłoby stać.
Świetlica mieściła się na ulicy Szkolnej róg Targowej...(dziś mieści się tam Dom Kultury)Budynek był drewniany i słynął z jednej rzeczy w środku ....z pięknego pieca,zawsze na mnie wrażenie robił..że takie piękne rzeczy ludzie kiedyś mieli(ciekawe czy jeszcze jest ten piec?)Przewodziła tej świetlicy starsza pani..zapomniałem nazwiska..hmm.....(ale spokojnie przypomne sobie)....a wiem!! Pani Szturmowska.... prowadziła bibliotekę i trzymała nadzór nad wszystkim.
Chodzilismy tam na gry planszowe,w karty w tysiąca(a w "baśkę" po kryjomu)..można było telewizję obejrzyć...w moich czasach jakieś tylko 20% ludzi miało telewizję ale i to pewnie za dużo.Był zespoł "Kaszuby" i zaspół młodzieżowy "Czerni"..w ping-ponga pograć można było,były przedstawienia okolicznościowe(1 maja,22 lipca,rocznica rewolucji pażdziernikowej)w sumie duzo się działo.
Czymś zupelnie innym była łaznia miejska."Instytucja" która wiele robiła w zakresie higieny mieszkańców ,niewielki procent ludzi miało własne łazienki...z wanną czy też prysznicem Łażnia czynna była w piatki od 15 do 22 godz,..a w sobotę już od 13 do 22 ...czasem nawet do 23...były 4 kabiny z wannami i 6 kabin z  prysznicami..Kolejki czasem były baaaardzo długie..Poczekalnia  zawsze pełna ludzi ..w oczekiwaniu na swoją kolejkę grało się do oporu w "baśkę"..papieroska zapaliło ..jednym słowem "klub pod prysznicem"Bilet kosztował 4 zł normalny i 2 zl dla młodzieży szkolnej...Czerska Fabryka Mebli miała dla swych pracowników i ich rodzin darmowe bilety..oczywista każdy z naszej paczki miał kogoś w fabryce...koszta więc odpadały.Pracownicy chętnie dawali swe bilety bo nigdy ich sami do konca nie wykorzystywali..sporo ich zawsze mieli na zapas.Było to też miejsce gdzie można było zobaczyć nagie wdzieki czerszczanek...jak??!..oj bedzie taki temat to opisze go...dla dorastajacych młokosów jakimi byliśmy wtedy..było to ciasteczko że aż oczy wychodziły z wrażenia było w tym coś z filmów Federico Felliniego
...choćby słynny "Amarcord"..i teraz tak się zastanawiam czy chodziliśmy tam.. dla higieny.(hihi)czy też dla tych "ciasteczkowych wdzięków"??...korzyść z tego była zapewne jedna..czyści byliśmy jak aniołki..(hihi)tego nam nikt zarzucić nie mógł...cdn.Strzałą zaznaczyłem w którym miejscu była łażnia.





1 komentarz:

  1. Całe szczęście,że ani razu nie byłam w tym -jak fajnie nazwałeś"klubie pod prysznicem"bo teraz zastanawiałabym się -co i ile widzieliście...ŁOBUZIAKI!!!

    OdpowiedzUsuń